Blog psychologiczny

czy dzieci naprawdę potrzebują żandarma?

Ten post jest moją polemiką do tekstu “Ja – żandarm, czyli rzecz o zasadach i granicach. Jak je wyznaczać i dlaczego dzieci ich potrzebują” oraz do komentarzy, które dostałam po poście o trudnych dzieciach. Zarówno cytaty ze wskazanego powyżej tekstu, jak i cytaty z komentarzy będą tutaj przedstawione jako przykład przekonań z jakimi często możemy się spotkać w przedszkolach, szkołach, domach- naszej wiary w magiczną moc zakazów, nakazów, reguł i granic jako skutecznej recepty na wychowanie dzieci.

“Zasady, reguły, umowy i ustalenia to moja codzienność, na której opieram się pracując z grupą dzieciaków.”

Zacznijmy od rozróżnienia podstawowych pojęć. A z tym, jak się okazuje mamy poważny problem. Do jednego worka wrzucamy takie pojęcia jak granice, zasady, reguły, nakazy i zakazy. Stosujemy te pojęcia wymiennie, chociaż nie są tożsame. W większości przypadków mylimy pojęcia reguł i granic z nakazami i zakazami. Widać to również w tym tekście. Pomimo tego, że autorka chyba ani razu nie użyła słów nakaz/zakaz to mam wrażenie, że tak naprawę te pojęcia są ukryte pod pojęciem reguł i zasad, którymi operuje:

Reguły- można powiedzieć, że to takie użyteczne informacje (instrukcje) o funkcjonowaniu świata. Wszyscy lubimy reguły, nasze mózgi lubią reguły, bo zapewnia nam to poczucie przewidywalności i bezpieczeństwa. Reguły to np. przewidywalność dnia w przedszkolu ( po śniadaniu idziemy na spacer), informacje o sekwencji działań (myję ręce po przyjściu do domu), informacje dotyczące dobrych manier ( po przyjściu do przedszkola mówię dzień dobry), informacje o pożądanych zachowaniu w danej sytuacji ( w czasie siedzenia w kręgu siedzimy cicho jak myszki i słuchamy nauczyciela, w czasie przechodzenia przez ulicę trzymam mamę za rękę). Tych reguł w naszym życiu jest bardzo wiele i ogromna większość jest niepisana- dlatego większość reguł dzieci przyswajają sobie poprzez obserwację i modelowanie naszych zachowań. Dzieci lubią jasne reguły i chcą reguł przestrzegać (dlatego, gdy zmieniasz reguły np. zmieniasz stałą sekwencję dnia w przedszkolu to zwiększasz szansę na wystąpienie ‘trudnych’ zachowań u dzieci). Dzieci chcą znać i przestrzegać reguł, problem w tym, że my czasem nie umiemy im tych reguł przekazać- albo robimy to w niewłaściwie formie.

Nakazy/zakazy- niewłaściwą formą przedstawiania reguł jest ujmowanie ich w formie nakazów i zakazów. Niestety, większość z nas robi to automatycznie i nieświadomie. Reguły domowe/przedszkolne z reguły przekazujemy dzieciom w formie musisz/ nie wolno. Nie wolno bić kolegów/ nie wolno biegać/ musisz myć ręce przed obiadem/ nie krzyczymy w czasie siedzenia w kręgu. Niektóre reguły, chociaż nie mają w sobie słów nie wolno/musisz i tak w domyśle się na nich opierają. Jednym z głównych rozróżnień pomiędzy regułami a nakazami/zakazami jest kara. Gdy postrzegamy reguły jako nakazy/zakazy to kładziemy nacisk na tzw. konsekwencję, które rozumiemy jako kary za ich nieprzestrzeganie. Kara-konsekwencja, którą narzucamy dziecku nie zmienia zachowania, w ogromnej większości przypadków jest nieskuteczna i większość z nas nie umie kar poprawnie stosować. Co ważne, nadużywaniu kar przez rodziców i wychowawców oraz ich nieskuteczności piszą nawet terapeuci, których podejście terapeutyczne jest bardzo mocno osadzone w behawioryzmie, który nam kojarzy się przecież głownie z wyciąganiem konsekwencji i karaniem [13]. Ważne, aby wiedzieć jeszcze jedno: gdy formujesz reguły w postaci nakazów/zakazów znacząco zmniejszasz swoje szansę na to, że dziecko się do tych zakazów/nakazów dostosuje. Im bardziej czujemy się kontrolowani, tym bardziej się buntujemy- to jedno z najważniejszych odkryć psychologii, o którym zapominamy [2,3]. Mechanizm buntu wobec nakazów/zakazów działa równie dobrze w stosunku do dorosłych, jak i do dzieci.

Granice- pod pojęciem granic też z reguły rozumiemy nakazy/zakazy. Mówimy, że dziecko musi mieć wyznaczone granice, czyli wiedzieć, co mu wolno a czego nie. A gdy dziecko przekroczy granicę należy mu się kara. Jednak granice w psychologii to nie jest zbiór zasad/nakazów, którym musi podporządkować się dziecko, przynajmniej nie w takiej formie, jak to rozumiemy zwyczajowo. Poprzez granicę w psychologii rozumiemy nasze granice osobiste- i to poznanie i respektowanie tych granic jest dla dziecka w kluczowe w rozwoju [4]. Granicą nie jest “nie wolno rzucać w nauczyciela długopisem”- to jest zakaz. Granicą w tym wypadku będzie jasne zakomunikowanie dziecku ” nie chcę, żebyś rzucał we mnie długopisem”. A jak pokazują badania to właśnie komunikaty o przekraczaniu naszych granic osobistych, a nie nakazy/zakazy mają największe prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu [4, 1]. Tak, dziecko, któremu wszystko wolno nie będzie szczęśliwe i bezpieczne. Ale nie zapewnimy mu tego bezpieczeństwa otaczając je zakazami/nakazami/konsekwencjami, ale poprzez umiejętne stawianie własnych granic osobistych. Pod jednym kluczowym warunkiem- koniecznością bycia w relacji z dzieckiem. [1, 5,6,7,10]

“konsekwencja i jasność panujących reguł to podstawy poczucia bezpieczeństwa u dziecka.”

Wydaję mi się, że to stwierdzenie, tak bardzo popularne jest tym, które jest przy okazji najbardziej szkodliwe. Podstawową poczucia bezpieczeństwa nie jest konsekwencja i jasność reguł rozumianych jako nakazy/zakazy (gdyby tak było, to dzieci w domach dziecka, otoczone przez liczne reguły i nakazy miałyby bardzo wysokie poczucie bezpieczeństwa, a przecież wszyscy wiemy, że to nieprawda). Podstawową poczucia bezpieczeństwa dziecka jest poczucie bycia w bezpiecznej relacji. A bycie w bezpiecznej relacji nie jest tożsame z nakładaniem na dziecko nakazów/zakazów i wyciąganie z ich nieprzestrzegania konsekwencji  [1, 5,6,7,10]. Wprost przeciwnie- zbyt częste wyciąganie konsekwencji, które jest z reguły po prostu nakładaniem kar- skutkuje zerwaniem relacji [6,7,8]. Idź do kąta, idź do swojego pokoju, nie rozmawiam z tobą dopóki płaczesz, jak nie zjesz obiadu nie będę się z tobą bawić- to tylko kilka z komunikatów, które kierujemy w stronę dziecka pokazując mu w ten sposób warunkowość naszej relacji. Nasze wyciąganie konsekwencji to w większości przypadków mówienie dziecku: będę z tobą w relacji, jeśli będziesz zachowywać się w odpowiedni sposób. Na krótką metę na metoda działa świetnie, bo tym, czego dziecko najbardziej na świecie pragnie to być z nami w relacji [1,5].  Problem jest tylko jeden- poprzez to warunkowanie odbieramy dziecku jedyną, prawdziwą możliwość nauki i zmiany.

Badania pokazują jasno: dzieci uczą się tylko poprzez bycie w relacji. Podkreślę raz jeszcze: gdy karzesz dziecko, a robisz to zazwyczaj poprzez odebranie dziecku relacji z tobą- odbierasz mu całą  możliwość dobrego uczenia się[1, 5,6,7,10,11].

Bezpieczna relacja to relacja, w której dziecko ma poczucie, że jego opiekun zaspokaja jego potrzeby (potrzeby, nie zachcianki!), chroni je, zapewnia wsparcie, a gdy trzeba umie pocieszyć. W bezpiecznej relacji to zachowania opiekuna są dla dziecka przewidywalne, a nie nakazy/zakazy, którymi ten opiekun się obwarowuje. Bycie w relacji z dzieckiem to być otwartym, to widzieć dziecko, to je słuchać. Być w relacji z dzieckiem to otwartość również na komunikaty płynące od dziecka, które mogą być dla nas trudne- “nie zwracasz na mnie uwagi, nie dostrzegasz mnie, nie chcesz mnie zrozumieć. Zamiast mi pomóc chcesz mnie naprawić”

“Oczywiście, dzieciaki testują nas na każdym kroku i sprawdzają, czy czasami granice te się nie rozciągają albo strażnik nie zasnął na swojej warcie.”

Wiara w dzieci testujące granice jest wielka. To dzieci testują granice, to z dzieci trzeba naprawić- mało komu przyjdzie do głowy, że może to z tymi granicami ( w rozumieniu nakazów/zakazów) jest coś nie tak? Że jeśli dziecko się wobec nich buntuje, to może ma ku temu powody? Może te granice, które nałożyliśmy wcale mu nie służą, wcale nie służą naszej relacji? [4] Może tych granic dziecko nie rozumie, nie wie tak naprawdę czego od niego oczekujesz? To są podstawowe pytania, na które powinniśmy sobie szczerze odpowiedzieć, ale zamiast tego my robimy coś zupełnie innego. Testuje granice- wzmacniamy granice. Próbuje je obejść- nakładamy kolejne. Przekracza granice- karzemy. Kara jest nieskuteczna- nakładamy kolejną. Krzyki nie działają- krzyczymy bardziej. Nasze metody wychowawcze to jedne z nielicznych przykładów na to, że jeśli coś nie działa, to my zamiast zmienić działanie, zaczynamy robimy więcej tego, co nie działa [13]. Zamiast zmienić lekarstwo, zwiększamy dawki antybiotyku, który nie przynosi rezultatów. I udajemy przy tym, że nie widzimy skutków ubocznych. Takich na przykład ,jak poczucie bycia strażnikiem i żandarmem.  Bo jeśli w relacji z drugim człowiekiem w taką rolę wchodzisz to nie jest do relacja korzystna dla żadnej ze stron.

“Pamiętajmy jednak o tym, żeby wprowadzane zasady były jasne i czytelne, a konsekwencje ich złamania dobrze znane”

Mam problem z tym twierdzeniem z kilku powodów. Po pierwsze większość z zasad (nakazów/zakazów) przygotowanych dla dzieci np. w wieku przedszkolnym, które widziałam było po prostu źle przygotowanych. Te nakazy/zakazy były jasne dla dorosłych, ale większość dzieci mogła mieć z nimi duży problem. Nie dlatego, że nie chciała ich przestrzegać- one po prostu nie wiedziały jak to zrobić. Już sam fakt, że w większości instytucji przedszkolno- szkolnych reguł dla dzieci pisane są właśnie w formie zakazów (nie wolno bić kolegów/ nie wolno krzyczeć/ nie wolno biegać) pokazuje, że brak nam podstawowej wiedzy o budowaniu zrozumiałych i skutecznych informacji dla dziecka.  Reguły zamieniamy na nakazy/zakazy, jest za dużo, są niedostosowane do wieku dzieci, zbyt dużą wagę przykłada się do ich egzekwowania, a zbyt mały nacisk kładzie się na strategię przypominające o ich funkcjonowaniu czy na wzmacnianiu pozytywnych zachowań[13,8,7]. Skutkuje to kreowaniem sztucznych porażek-i osłabia naszą relację z dzieckiem! Badania pokazują np., że nauczyciele unikają interakcji z dziećmi, które sprawiają im problemy wychowawcze. Tworzy się zamknięte koło: dziecko prosi o relację i uwagę poprzez swoje ‘trudne’ zachowanie- zaczynamy naprawiać dziecko poprzez egzekwowanie zasad i konsekwencji- dziecko nie jest wstanie sprostać tym zasadom i jeszcze bardziej prosi o uwagę- wzmacniamy nakazy i zaczynasz i zaczynamy unikać interakcji z ‘trudnym’ uczniem. A gdy nie ma prawdziwej relacji- nie ma współpracy.

“przykro mi, ale czasami po prostu trzeba być żandarmem”

Nasze dzieci nie potrzebują żandarmów, nasze dzieci potrzebują dobrych, wspierających przewodników. Dzieci nie potrzebują nakazów/zakazów i egzekwowania konsekwencji, ale relacji z nami  [1, 5,6,7,10,11].Wierzymy, że poprzez nakładanie nakazów/zakazów i wyciąganie konsekwencji zapewniamy dzieciom ramy bezpiecznego rozwoju- ale zbyt często te zakazy/nakazy odbierają naszym dzieciom jedyną możliwość dobrego wzrastania, które odbywa się tylko poprzez bezpieczną relację. W dzisiejszym świecie problemem nie jest brak granic, reguł, nakazów i zakazów- realnym problemem z jakim mierzą się nasze dzieci jest brak prawdziwych, bezpiecznych relacji [6]. Mamy zapracowanych i zestresowanych rodziców, zbyt szybkie tempo życia, przedszkola i szkoły nastawione na wyniki, wypalonych nauczycieli, którzy ledwie znają swoich uczniów.

Zakazy/nakazy/konsekwencje nie są lekiem na całe zło świata, jak lubią myśleć niektórzy. Brak nakazów/zakazów nie prowadzi do braku moralności, etyki, zbrodni i uzależnień. Gdyby ta zależność była taka prosta to już dawno żylibyśmy w ludzkim raju. Zamiast tego historia pokazuje, że w nadmiarze zakazów/nakazów łatwo gubimy drugiego człowieka. A najgorsze, że często mamy przy tym najlepsze intencje.

Ostatnio przeczytałam piękną rozmowę z profesorem Romualdem Sadowskim, który przez kilkadziesiąt lat był dyrektorem schroniska dla nieletnich i zakładu poprawczego. Można więc powiedzieć, że trudne dzieci i trudna młodzież to jego chleb powszedni. W wywiadzie mówił on między innymi o tym, że przez wiele lat prowadził na własny użytek eksperyment i pytał wychowanków, czego im najbardziej w życiu brakowało. Żaden z jego podopiecznych nie wspomniał o braku zakazów, nakazów  czy granic. Ale każdy bez wyjątku mówił o braku relacji:

Przez jakiś czas robiłem na własny użytek taką statystykę: prosiłem wychowanków o odpowiedź na pytanie: “Czego ci w życiu najbardziej brakowało”? Z kilkuset zapytanych 100 proc. dało mi tę samą odpowiedź: “Miłości”. Sto procent.

Banał pomyślicie. Okazuje się jednak, że on tym banale po prostu zapominamy. Zbyt łatwo przychodzi nam na myśl, że złotą receptą na wychowanie dzieci to nakładanie na dzieci sztucznych granic, nakazów, zakazów i wyciąganie konsekwencji.  Że wychowanie to dyscyplina. To nie dzieci są trudne- to my mamy trudność z budowaniem relacji. Jako ich rodzice, nauczyciele, wychowawcy i opiekunowie.

Jako dorośli jesteśmy naprawdę bardzo dziwni, komplikujemy wszystko, co najbardziej proste. *

To nie dyscypliną wychowasz człowieka, ale miłością.

 

niektóre z źródeł:

1.Sue Gerhardt, Jak uczucia wpływają na rozwój mózgu, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2010.

2. Edward L. Deci, Why We Do What We Do: Understanding Self-Motivation, Penguin Books, 1996

3. Jan Strelau : Psychologia ogólna. T. 2. patrz. prawo reaktancji

4. Jesper Juul, Twoje kompetentne dziecko, wyd. MiND, 2012

5. Bert Powell, Glen Cooper, Kent Hoffman, Bob Marvin, Krąg ufności. Interwencje wzmacniające zaufanie, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2015

6. Gordon Neufeld, Hold on to Your Kids. Why Parents Need to Matter More Than Peers? ,  Ballantine Books, 2006

7. Lise Fox, Glen Dunlap, Mary Louise Hemmeter, Gail E. Joseph, and Phillip S. Strain. The Teaching Pyramid. Young Children. July 2003.

8. Webster-Stratton, C. (1999). How to promote children’s social and emotional competence. London: Paul Chapman Publishing Ltd.

9. Huffman, L., Mehlinger, S.L., & Kerivan, A.S. (2000). Risk factors for academic and behavioral problems at the beginning of school. Bethesda, MD: National Institute of Mental Health.

10. Lopes, V., Kosmos, K., Ozer, E., Greene, R.W., Payson Hays, S. (2015).  School psychology consultation: Student social-behavioral change through improved teacher-student relationships

11. Epstein, T., & Saltzman-Benaiah, J. (2010). Parenting children with disruptive behaviors: Evaluation of a Collaborative Problem Solving pilot program. Journal of Clinical Psychology Practice, 27-40.

12. Dunsmore, J.C., Booker, J.A., Ollendick, T.H., & Greene, R.W. (2015).  Emotional socialization in the context of risk and psychopathology: Maternal emotion coaching predicts better treatment outcomes for emotionally labile children with oppositional defiant disorder.  Social Development

13. Alan Kazdin, Jak krok po kroku wprowadzić trwałą zmianę w relacjach z dzieckiem, wyd. Czarna Owca 2014

 

 

4 Comments

  • Mirtia

    Wspaniały tekst. Dziękuję.

  • Patrycja

    Bardzo dobry tekst 🙂

  • AGNIESZKA

    P.Joanno,nie wiem czy nie zabrzmi to banalnie , ale dziękuje za to , że Pani jest!!!!!!!!!!!!!:-) Pisze Pani o sprawach trudnych i ważnych, budząc świadomość… w końcu zaczynam rozumieć samą siebie jako rodzica. Dzięki Temu co przeczytałam , zyskałam pewność , ze to co robię ma sens- budowanie relacji opartej na MIŁOŚCI BEZWARUNKOWEJ i rozmowach o EMOCJACH naszych własnych i dziecka …Jeszcze raz dziękuję

  • Ewelina

    Dziękuję za ten tekst.

  • Write a Comment

    Pozostaw odpowiedź Mirtia Anuluj pisanie odpowiedzi

    Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    pozwól mi płakać ze smutku i krzyczeć ze zranienia

    Dziecięce emocje mają w sobie pewnego rodzaju czystość. Jak mały człowiek się smuci- to się smuci. Jak się złości- …

    Emocje: ciekawostki, które pomogą ci je lepiej zrozumieć

    Emocje to fascynująca sprawa! Dlatego dzisiaj chciałabym podzielić się z wami kilkoma ciekawostkami dotyczącymi świata …

    Dziecięce emocje: pięć pułapek, w które najczęściej wpadamy

    W tym artykule chciałabym podzielić się z wami najczęstszymi pułapkami, w które możemy wpaść, kiedy przychodzi mierzyć …