Blog psychologiczny

Dziecięca histeria okiem naukowca

Świat nauki nie zajmuje się w szczególny sposób badaniem dziecięcych ataków histerii. Większość naukowców dochodzi zapewne do wniosku, że nie ma po co tracić czasu na zajmowanie się zjawiskiem, które jest po prostu wpisane w rozwój dziecka. Badacze wiedzą coś, o czym często zapominają rodzice, na co dzień mierzący się dziecięcymi napadami złości: że jest to naturalna część rozwoju emocjonalnego dziecka. W ogromnej większości przypadków trudności , jakich doświadcza dziecko z radzeniem sobie z emocjami nie wynikają z błędów wychowawczych, braku dyscypliny, bezstresowego wychowania, czyli tego wszystkiego, co często próbuje wmówić strudzonym rodzicom otoczenie. Dziecięca histeria jest tak samo wpisana w dzieciństwo jak stawianie pierwszych kroków, ząbkowanie czy nauka mówienia. Dzieci nie są małymi dorosłymi i dopiero uczą się swoich emocji. Ich przesadzone według nas emocjonalne reakcje nie wynikają ze złej woli dziecka czy jego złośliwości- ich źródła powinniśmy raczej szukać w neurobiologii i rozwijającym się gwałtownie w tym okresie układzie nerwowym. Musimy zrozumieć, że tak, jak dziecięca histeria bywa trudna dla otoczenia, tak dla dziecka napady złości bywają naprawdę wyczerpujące.

Wróćmy jednak do nauki. Pomimo tego, że dziecięca histeria nie jest tematem, który fascynuje naukowców, to jednak w literaturze możemy znaleźć kilka ciekawych badań na jej temat. I tak, jedne z pierwszych obserwacji badaczy dostarczały nam szczegółową wiedzę o przebiegu ataku histerii. Według naukowców miała się on składać z dwóch faz: etapu nasilonej złości i następującym po nim etapie smutku. Najnowsze badania pokazują jednak, że rzeczywistość jest bardziej zagmatwana ( rodzice kilkulatków wiedzą to doskonale!).

James A. Green i Michael Potegal postanowili wziąć pod swoją lupę dziecięcą furię. Zaprojektowali sprytny eksperyment, w czasie którego na ubraniach 13 dzieci, w wieku od dwóch do trzech lat, został umieszczony sprzęt audiowizualny, który pozwolił naukowcom na nagranie kilkudziesięciu napadów histerii. Po dokładnym przeanalizowaniu zapisów nagrań, również przy pomocy skomplikowanych narzędzi mierzących np. poziom natężenia dźwięków, badacze doszli do wniosku, że wcześniejsze modele przebiegu histerii dziecięcej są błędne i zbyt uproszczone.

Okazuje się, że dziecięca histeria cechuje się równoczesnym doświadczaniem przez dziecko całej gamy emocji: złości, smutku, stresu i potrzeby wsparcia, które to emocje występują w różnym natężeniu,  przeplatają  i przenikają się wzajemnie. Co ważne, każdy emocjonalny atak charakteryzuje się tzw. punktem kulminacyjnym.  Jest moment, w którym dziecko doświadcza najsilniejszego emocjonalnego pobudzenia. Nie wiem, czy muszę dodawać, że jest to moment szczególnie trudny dla rodzica- to wtedy dochodzi najczęściej do przeraźliwych wrzasków, kopania czy bicia. Dziecko jest tak silnie pobudzone, że emocje biorą nad nim górę. Niższe partie mózgu przejmują pełne dowodzenie nad zachowaniem dziecka.

Co  naukowa wiedza na temat przebiegu napadu złości oznacza dla rodzica? Możemy wyciągnąć z niej kilka praktycznych wskazówek:

  • lepiej zapobiegać niż gasić atak: niekontrolowanym wybuchom emocji sprzyja przeciążenie systemu. Jeśli dziecko jest np. zmęczone czy głodne nie ciągnijmy go na zakupy do centrum handlowego. Mamy wtedy prawie stu procentową pewność, że przyjdzie nam się zmierzyć z dziecięcą histerią przy stoisku z czekoladowymi batonikami.
  • gdy dojdzie do napadu najlepszą metodą, jaką możemy przyjąć jest przeczekanie. Po minięciu punktu kumulacyjnego następuje spadek emocjonalnego pobudzenia- to moment, w którym dziecko z reguły jest zmęczone swoim wybuchem i potrzebuje wsparcia i pocieszenia. Badania pokazują, że większość strategii, które obierają rodzice, aby uciszyć atak, w najlepszym wypadku nie przynosi oczekiwanych rezultatów, a nawet przedłużają jego czas trwania. W momencie silnego pobudzenia nie negocjujemy z dzieckiem, nie zadajemy mu pytań, nie zasypujemy tłumaczeniami. Te wszystkie działania dodatkowo przeciążają system. Gdy działamy w silnych emocjach, nasz ‘racjonalny’ mózg się po prostu wyłącza, a każda potrzeba dodatkowego przetwarzania informacji powoduje, że wydłuża się czas emocjonalnego pobudzenia.
  • najgorsze, co możemy zrobić, to w momencie histerii dziecka zareagować złością czy rozdrażnieniem. Nasza złość dodatkowo potęguje emocje dziecka. Dzieje się tak, ponieważ struktury, które odpowiadają w naszym mózgu za emocje (np. ciało migdałowate) nieustannie monitorują otoczenie w poszukiwaniu zagrażających bodźców. Jeśli dziecko zobaczy zagniewaną, groźną twarz opiekuna,aktywuje to jego ciało migdałowate, które zarządzi dodatkowy alarm.
  • przeczekać to znaczy zadbać o własny spokój ( wszelkie metody uspokajania np.poprzez oddech bardzo się tutaj przydają). Nasze emocje będą dodatkowo aktywować niepokój dziecka, ale działa to też w drugą stronę. Nasz wewnętrzny spokój  i opanowanie pomogą naszemu dziecku w szybszym uporaniu się z własnymi, trudnymi emocjami. Pamiętajmy, że to właśnie my, dorośli, jesteśmy osobami, które porządkują często zawiły, emocjonalny świat dziecka. Najlepsze, co możemy zrobić w sytuacji napadu złości to samemu nie dać się opanować własnym emocjom. Nie krzyczeć, nie grozić, nie tłumaczyć, nie negocjować. Ale też nie wysyłać dziecka do swojego pokoju, aby się uspokoiło. Nie unikać i nie ignorować. Po prostu być obok. Gdy dziecko będzie tego potrzebować możemy je przytulić (chociaż w czasie nasilonej fazy pobudzenia dzieci raczej nie chcą być przytulane i trzeba to uszanować). W momencie histerii warto stosować proste, porządkujące komunikaty np. Jesteś niezadowolony, bo nie chcę ci kupić zabawki. Nie podoba ci się, że masz ubrać ciepłe spodnie. I tyle. Na tłumaczenie i negocjacje będzie czas, gdy emocje wybrzmią i racjonalny mózg dziecka wróci do gry.
  • po punkcie kulminacyjnym histerii następuje spadek pobudzenia i jest to moment, w którym na pierwszy plan wysuwa się smutek i potrzeba wsparcia i ukojenia ze strony opiekuna. To czas płaczu i potrzeba przytulenia. Ten moment bywa dla rodzica wyzwaniem, zwłaszcza jeśli sami daliśmy się ponieść emocjom. Trudno będzie nam dać dziecku wsparcie, jeśli jesteśmy po prostu wkurzeni na dziecko za jego krzyki i wrzaski (“robienie scen”). Warto jednak wiedzieć, że to przytulenie ma w sobie wielką moc, o której coraz częściej możemy przeczytać w naukowych artykułach. Zmniejsza poziom stresu, obniża emocjonalne pobudzenie, wzmacnia relację- dzieci naprawdę wiedzą, co robią, gdy w czasie napadu emocjonalnego chcą się przytulić do opiekuna!

Oczywiście, wszystko to wygląda na proste do zrobienia. Codzienne życie pokazuje jednak, że to co na papierze wydaje się łatwe, w praktyce bywa ciężkim wyzwaniem. Dlatego proponuję nie zostawiać wszystkiego na głowach naukowców: sami nimi zostańmy! W razie wystąpienia kolejnego napadu złości u dziecka, uzbrojony w cierpliwość i kierowany ciekawością, po prostu obserwuj, co się dzieje. Przybranie roli obserwatora pozwoli ci spojrzeć z boku na dziecko i nabrać dystansu do własnych emocji. Dzięki temu masz większe szansę na zachowanie spokoju i adekwatniejszą reakcję. A dodatkowo, kto wie, może uda ci się  wzbogacić naukową teorię histerii dziecka o jakąś nową wiedzę?

 

O dziecięcych emocjach przeczytasz również:

  1. oswajamy emocje- TUTAJ
  2. jak pomóc dzieciom radzić sobie z emocjami- TUTAJ

źródła:

Barrett LF. Are emotions natural kinds? Perspectives on Psychological Science. 2006;1:28–58.

Green, James A.; Whitney, Pamela G.; Potegal, Michael, Screaming, yelling, whining, and crying: Categorical and intensity differences in vocal expressions of anger and sadness in children’s tantrums. Emotion, Vol 11(5), Oct 2011, 1124-1133.

5 Comments

  • roma

    Witam Joanno,
    Ze względu na to że jestem osobą młodą pamiętam dość emocji dziecięcych w moim organiźmie. Szczerze mówiąc ataki u mnie pojawiały się niezbyt często ale jak już to były bardzo intensywne na początku. Rodzice reagowali zwróceniem uwagi jako ostrzeżeniem i potem złością a jeśli nie pomogło to drobną karą.Przyznam, że to skutkowało gdyż następnym razem już przy ostrzeżeniu zastanawiałam się czy warto wpaść w histerie. Proponowana postawa przez Panią jest dobra od czasu do czasu.Rodzic to też człowiek i ma prawo się tozzłościć zamiast potem biegać do psychologa że ma rozdarte dziecko i już sobie z nim nie radzi, a sąsiedzi narzekają nab wrzask dziecka i strach wyjść z nim do sklepu. Ja jakoś wyrosłam na dorosłego człowieka i nie mam za złe rodzicom ograniczania mojego rozwydrzenia.

    • Joanna

      Kiedy dziecko uczy się chodzić zdarzają mu się liczne potknięcia i przewrotki. Nikt z nas nie złości się ani nie karze za te upadki dziecka. Wiemy, że to naturalny proces rozwoju. Dlaczego więc zakładamy, że maluch rodzi się z umiejętnością radzenia sobie z emocjami, w sytuacji,gdy regulacja emocjonalna wydaje się być procesem jeszcze bardziej złożonym niż nauka chodzenia?
      Karanie za przeżywane emocje, ostrzeżenia, warunkowe ostrzeżenia nie uczą radzić sobie z emocjami. Te metody działają efektywnie tu i teraz, ale w dłuższej perspektywie uczą zaprzeczania i wypierania własnych emocji

  • Modern mom

    Witam 🙂
    Uwazam, ze i pani Roma i pani Joanna maja racje. Dziekuje rowniez za ten artykul.
    Mnie samej, choc zauwazylam, ze dziecko sie szybciej uspokaja, gdy ja jestem spokojna, nie zawsze udaje sie opanowac nad dziecka i swoimi emocjami. Czasem stresuje mnie to tak bardzo, ze musze krzyknac, czy zastosowac drobna kare (jak np. poslanie dziecka do pokoju), by samej sobie dac upust nagromadzonej zlej energii. Jak juz pani napisala, wszystko wydaje sie proste na papierze, ale w zyciu realnym jest to nie lada wyzwaniem. Lecz artykul ten znowu zwrocil moj fokus na spokoj i milosc. Dziekuje i pozdrawiam.
    Kasia alias Modern Mom ( http://www.modernmom.me )

  • ewa

    Joanno. Ziarno zasiane. .. kiedyś zrozumieją; )

  • Dominika

    Swietny artykul. Bardzo ladnie porzadkuje co juz wczesniej czytalam. Zgadzam sie absolutnie – swiadomosc, ze jest to tak naturalne jak upadki przy nauce chodzenia, pomaga nam się zdystansować. Bywa to frustrujace, ale można sobie z tym poradzić. I należy bardzo o siebie dbać, żeby mieć na to zasoby i nie reagować pod wpływem sytuacji. Moja dwuletnia córka miała dzisiaj kolejny taki napad i na koniec wzięła moją rękę i się mocno przytuliła. Kar u nas nie ma, bo nie chce manipulować dziecka strachem. Jest tłumaczenie i naturalne konsekwencje działań.

  • Write a Comment

    Pozostaw odpowiedź roma Anuluj pisanie odpowiedzi

    Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    pozwól mi płakać ze smutku i krzyczeć ze zranienia

    Dziecięce emocje mają w sobie pewnego rodzaju czystość. Jak mały człowiek się smuci- to się smuci. Jak się złości- …

    Emocje: ciekawostki, które pomogą ci je lepiej zrozumieć

    Emocje to fascynująca sprawa! Dlatego dzisiaj chciałabym podzielić się z wami kilkoma ciekawostkami dotyczącymi świata …

    Dziecięce emocje: pięć pułapek, w które najczęściej wpadamy

    W tym artykule chciałabym podzielić się z wami najczęstszymi pułapkami, w które możemy wpaść, kiedy przychodzi mierzyć …