Blog psychologiczny

kiedy kara staje się nagrodą czyli pop-behawioryzm

Stosowanie kar i nagród bardzo mocno wrosło w wychowanie. Wiele osób uważa, że to jedna z lepszych metod, dzięki której możemy pracować nad zmianą zachowania dziecka. Czasem, gdy pracuję z rodzicami czy nauczycielami jestem zadziwiona ich pomysłowością dotyczącą systemów kar i nagród, jakimi się posługują. I przy tym pełna podziwu, jak dużo energii i zaangażowania poświęcają oni na ich realizowanie. Zwłaszcza, gdy widzą, że to co robią, nie działa tak, jak oczekiwali. Czasem wygląda to, jakby wpadli do dziury i chwytali się łopaty, aby się z niej wyciągnąć. Zamiast jednak zbliżać się do powierzchni, wykopują jeszcze głębszy dół pod sobą.

Nie jestem przeciwnikiem kar i nagród rozumianych jako konsekwencje, które wzmacniają lub wygaszają zachowania. Co byśmy nie mówili czy pisali o behawioryzmie- stoi za nim poważna, rzetelna nauka, którą  trudno podważyć ( czy to nam się podoba czy nie). Problem nie tkwi tak naprawdę w behawioryzmie, ale w tym, że to, co przedostaje się pod strzechy jest jego najbardziej uproszczoną i często wypaczoną formą- czyli czymś na kształt pop-behawioryzmu.

Można to porównać do każdego narzędzia, które stosujemy. Widelcem można zjeść obiad, ale można nim również wybić oko, albo nawet zabić.  Za pomocą wiertarki można powiesić półkę, ale można też zniszczyć ścianę. Ważny jest kontekst, którego często nie dostrzegamy. I ważna jest wiedza o metodzie, którą chcemy stosować. Leczenie się na własną rękę silnym antybiotykiem jest często katastrofalne w skutkach.

Chcę wam dzisiaj pokazać dwa przykłady z codziennego życia, które uświadamiają, że sięganie pop-behawioryzm częściej szkodzi niż pomaga. Tylko dwa, chociaż takich przykładów mam setki:

Jasiek to żywiołowy chłopczyk. Pewnego dnia robi coś, co jego mamie się nie podoba. Krzyczy, awanturuje się, płacze z jakiegoś powodu itp. Jego mama postrzega  jego zachowanie jako niegrzeczne. Chcąc je wyeliminować, kobieta za karę krzyczy na Jaśka i wysyła dziecko do jego pokoju. Może nawet zabroni mu grania na komputerze. Kara jest dotkliwa i działa na chwilę… Po czym okazuje się, że Jasiek coraz częściej zachowuje się w sposób, który tak nie podoba się jego mamie. Co się stało? To, co w codziennym rozumowaniu postrzegamy jako karę, w analizie behawioralnej stało się nagrodą- czyli spowodowało, że niechciane zachowanie się utrwaliło. Jak to możliwe? Otóż zapracowana mama Jasia, stosując karę, dała chłopcu swoją uwagę. A mało co potrafi tak wzmacniać zachowania naszych latorośli, jak poświęcenie im uwagi.

Wyobraźmy sobie teraz, że Jaś chodzi do szkoły i dostał dobrą ocenę ze sprawdzianu. Nauczycielka postanowiła nagrodzić chłopca za jego wyniki. Na forum klasy pochwaliła więc Jasia i wyróżniła jego pracę. Pomyślicie sobie-super, chłopiec powinien poczuć się doceniony, nagrodzony za swoją wysiłki i zapewne będzie jeszcze bardziej zmotywowany do nauki. Okazuje się jednak, że Jaś traci zainteresowanie przedmiotem. Jak to możliwe? Być może koledzy z klasy zaczęli o nim mówić jako kujonie, a może starszy brat chłopca uważa, że dobre stopnie to obciach? To, co w naszych oczach było nagrodą, w behawioralnym rozumieniu było karą, która spowodowała wygaszenie zachowania. Jasiek stracił zainteresowanie nauką.

Jeśli chcemy opierać się na metodach behawioralnych ( a właściwie pop-behawioralnych) w wychowaniu musimy zachować środki ostrożności i liczyć się z konsekwencjami. Może więc lepiej wybrać dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę. Budować relację z dzieckiem, słuchać je i rozumieć. Wspólnie szukać rozwiązań. A przede wszystkim brać odpowiedzialność za własne działania i odważyć się najpierw zmieniać siebie,  zamiast zmieniać dziecko.

 

1 Comment

  • milky

    Bardzo ciekawy tekst. Niemniej jednak czasami w tego typu tekstach brakuje mi podpowiedzi co robić w danych sytuacjach. Sama czasami stosuję podobne kary i czasami rzeczywiście one nie pomagają. Z drugiej strony są takie momenty kiedy mówi się do dziecka spokojnie, stara się go przytulić, porozmawiać, wyjaśnić, a ono nadal zachowuje się w sposób opisany w tekście czyli krzyczy, tupie, a nawet czasem chce uderzyć. W przypadku kiedy tylko krzyczy to nie ma tematu, bo już wiem, że muszę przeczekać i najlepiej pokazać, że robię coś interesującego, wówczas dziecko przestaje płakać. Natomiast kiedy bije to już jest problem. Pozdrawiam

  • Write a Comment

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    pozwól mi płakać ze smutku i krzyczeć ze zranienia

    Dziecięce emocje mają w sobie pewnego rodzaju czystość. Jak mały człowiek się smuci- to się smuci. Jak się złości- …

    Emocje: ciekawostki, które pomogą ci je lepiej zrozumieć

    Emocje to fascynująca sprawa! Dlatego dzisiaj chciałabym podzielić się z wami kilkoma ciekawostkami dotyczącymi świata …

    Dziecięce emocje: pięć pułapek, w które najczęściej wpadamy

    W tym artykule chciałabym podzielić się z wami najczęstszymi pułapkami, w które możemy wpaść, kiedy przychodzi mierzyć …