Blog psychologiczny

Dlaczego ulegamy neuromagii?

Ostatnim czasy mam wrażenie, że świat ogarnęła obsesja na punkcie mózgu. Otwierasz codzienną gazetę i czytasz o mózgu, książki o mózgu królują w księgarniach, nawet na popularnych portalach społecznościowych informację o mózgu zdobywają znaczące lajki. Przedrostek „neuro” nobilituje, dodaje  prestiżu, gwarantuje rzetelną wiedzę (i wysoką sprzedaż produktu lub usługi). Mózg jest trendy.

Jak grzyby po deszczu wyrastają na naszych oczach swoiste neuropotworki- patchworki. W dzisiejszych czasach ‚neuro’ może być wszystko: marketing, ekonomia, edukacja, zarządzanie, sprzedaż, dydaktyka, programowanie, lingwistyka itd. W końcu „neuro”nie jest przecież znakiem zastrzeżonym.  Zaczęliśmy traktować nasz mózg, jak magiczne wrota do poznania nas samych, naszych zachowań i świata wokół nas. Wierzymy, że ‚neuro’, jako pewna i solidna wiedza jest jedyną prawdziwą, a jej ‚obwieszczenia’ są niepodważalne. I sami o tym nie wiedząc, dajemy się często nabić w butelkę.

W tym miejscu chciałabym się w szczególności odnieść do kilku popularnych neuromitów, w które lubimy wierzyć.

1. Mit: dominacji lewej lub prawej półkuli. Przyjęło się zakładać, że ludzie z dominującą lewą półkulą to ci, którzy dobrze sobie radzą z naukami ścisłymi, myśleniem analitycznym i logicznym. Z kolei ci, którzy mają mieć lepiej rozwiniętą prawą półkulę są bardziej kreatywni czy artystyczni. To prawda, że mózg podzielony jest na dwie półkule. To również prawda, że pewne funkcje, jak np. język mają tendencję do lateryzacji ( język związany jest bardziej z funkcjonowaniem lewej półkuli). Jednak w ogromnej większości przypadków lewa i prawa półkula pracują razem, w złożony i skomplikowany sposób. Ciągły przepływ informacji pomiędzy nimi odbywa się za pomocą spoidła wielkiego. Badania pokazują, że prawa półkula bywa ‚ analityczna’, a lewa nad wyraz ‚kreatywna”.

2. Mit: używamy tylko 10% mózgu (chociaż spotkałam się też ze stwierdzeniem, że 30%). Mit nadal popularny, chociaż wielokrotnie obalany. Tak mocno wrósł w społeczny obieg, że aż trudno dociec, skąd się wziął. Chyba trzyma się tak dobrze, bo daje nam złudną nadzieję, że wybrany człowiek może zdobyć dostęp do nadludzkiej wiedzy i mocy. Niestety, mit często powielany na szkoleniach z szeroko pojętego rozwoju osobistego. Podkreślam: używamy całego mózgu! Używamy 100% mózgu w mózgu, co nie oznacza, że nie możemy rozwijać swoich zdolności i umiejętności.

3. Mit: ludzie mają swoje indywidualne style uczenia się ( jesteśmy „wzrokowcami”, „słuchowcami”, „kinestykami” itp.). Odkrycie tego indywidualnego stylu uczenia się zapewnia lepsze efekty nauczania. Jeden z mitów, które trzymają się mocno. Czasem wiara w te indywidualne style uczenia się jest tak silna i intuicyjna, że wywołuje bardzo gorące polemiki. I tutaj znowu musimy odnieść się do funkcjonowania naszego mózgu, którego poszczególne układy nie działają w izolacji od siebie, tylko raczej współtworzą jedną całość opartą na wzajemnej współpracy. Z poziomu neurobiologii trudno więc obronić teorię indywidualnych stylów uczenia się, która powstała w ramach badań samoopisowych ( uczestników w takich badaniach prosi się np. o wypełnienie kwestionariuszy dotyczących ich preferowanych stylów uczenia się). Oczywiście, że możemy woleć jeden sposób prezentowania wiedzy niż inny ( i myśleć, że w naszym przypadku jest on skuteczniejszy). Jednak badania pokazują, że nawet jeśli chodzi o przewidywania względem naszych własnych preferencyjnych stylów uczenia się, to często nawet i one okazują się błędne. Sumując: teoria ta nie ma żadnych potwierdzonych naukowych podstaw i trzeba do niej podchodzić z dużą ostrożnością. Zwłaszcza, że może prowadzić do nieuzasadnionych i sztucznych podziałów uczniów na „słuchowców”, „wzrokowców” itd.

4. Mit: gimnastyka mózgu: kinezjologia. Metoda rozwinięta przez Gaila Dennisona trzyma się w Polsce mocno i jest rozpowszechniana nawet na niektórych uniwersytetach. Możemy nabrać podejrzeń, co do jej wiarygodności już poprzez samo przeczytanie jej założeń. Mamy tutaj np. założenie o dominowaniu jednej półkuli nad drugą, co rzekomo powoduje trudności w nauce. Mamy założenie o ‚magicznych’  punktach na ciele, poprzez uciskanie których możemy zwiększyć integralność pomiędzy półkulami. I tak dalej. Nawet dla kompletnego laika, nie mającego żadnej wiedzy z neurobiologii, może to brzmieć jak dość podejrzana czarna magia. Nie wiadomo czy metoda dennisona jest szkodliwa, ale na pewno nie mamy żadnych naukowych wyników badań, które by potwierdzały jej skuteczność.

5. Mit: im szybciej dziecko zacznie edukację, tym lepiej. Z punktu widzenia neuronauk nie ma żadnego przekonywującego dowodu na to,że im wcześniej poślemy dziecko do szkoły, tym lepiej dla dziecka. Mit ten, jak większość mitów, narodził się z powodu nadinterpretacji i niezrozumienia wyników badań. Na przykład tych, o wpływie bogatego w bodźce środowiska w kontraście do środowiska zubożałego na rozwój poznawczy…szczurów. A przez bogate w bodźce rozumiemy tutaj środowisko normalne,bo takie próbowali w tych badaniach odtworzyć w laboratorium naukowcy. Zwolennicy wcześniejszej edukacji powołują się również na tzw. okresy krytyczne w rozwoju, w których to dzieci muszą doświadczyć danej stymulacji, aby rozwój mógł się dokonać. Dzisiaj wiemy jednak, że okresy krytyczne w rozwoju to bardziej okresy wrażliwe- to raczej subtelne różnice w podatności naszego mózgu na jakieś doświadczenie, niż sztywnie wyznaczone ramy.  Należy pamiętać, że mózg rozwija się tak naprawdę przez cale życie. Mityczna granica krytycznego rozwoju mózgu do trzeciego roku życia prowadzi do niepotrzebnej presji, jaką często wywieramy na dzieci w dzieciństwie, w trosce o ich przyszły, życiowy sukces. Wyniki badań i rozwój naszego mózgu nie wskazują na to, żeby rozpoczynanie wczesnej edukacji formalnej było efektywne, a niektóre doniesienia ze świata nauki pokazują, że działania takie mogą wręcz odnieść przeciwne do zamierzonych skutki.

6. Mit: efekt Mozarta. Można powiedzieć, że mit ten łączy się z mitem powyżej, który odnosi się do jak najwcześniejszej stymulacji dziecka. Tym razem muzyką Mozarta, która ma rzekomo powodować wzrost inteligencji, tworzenie się nowych szlaków neuronalnych, sprzyjać neurogenezie itp. Najlepiej zacząć z Mozartem obcować jak najwcześniej, powiedzmy od momentu ciąży zacząć słuchać odpowiednio dobranych płyt. W gruncie rzeczy fajnie, jakby to tak działało- niestety nie mamy żadnych naukowych podstaw, aby w to wierzyć. Jest to kolejny mit, który zrodził się z niewłaściwej interpretacji badań naukowych przez dziennikarzy i media.

7. Mit: edukacja nie jest wstanie złagodzić problemów wynikających z biologicznych dysfunkcji takich jak np. dysleksja czy ADHD. Zupełnie błędne (i bardzo szkodliwe) założenie powielane przez wiele osób. Wiąże się ono z następującym tokiem rozumowania: jeśli traktujemy dysleksje czy ADHD jako choroby o podłożu biologicznym, to nie jesteśmy w stanie nic poradzić na trudności w uczeniu się, jakie te dysfunkcje mogą generować. Mit ten pokazuje niezrozumienie pojęcia plastyczności naszego mózgu. To jeden z bardziej szkodliwych mitów, z którym trzeba mocno walczyć.

 

Przedstawiłam tutaj pokrótce tylko kilka z najbardziej popularnych neuromitów, z jakimi możemy się na co dzień spotkać. Zrobiłam to, aby pokazać, jak łatwo dajemy się uwieść magicznemu przedrostkowi ‚neuro’.

Możemy zadać sobie pytanie: czy szkoła potrzebuje neuronauk, żeby dobrze uczyć? ” Pies nie musi znać praw fizyki, żeby dobrze łapać patyk”, to zdanie skierował pewien neurobiolog, zajmujący się procesami pamięci, do nauczycieli. Po trochu się z nim zgadzam. Zwłaszcza, że edukacja zaczęła pokładać w neuronaukach bardzo duże nadzieje. Wielu z nas oczekuje, że wiedza o funkcjonowaniu mózgu stanie się cudownym lekarstwem na wszystkie bolączki, z którymi boryka się współczesna szkoła. Sama jestem głęboko przekonana, że neuronauki mogą wiele dać edukacji, ale przed nami jeszcze długa droga. Nie śpieszmy się i nie oczekujmy magicznych rozwiązań i złotych recept. Neuronauki pokazują, że uczenie się to złożony proces, dlatego nie dajmy się zwieść pokusie, żeby wybrać drogę na skróty. Zwłaszcza, że jak pokazują przykłady powyżej, ta droga na skróty często może nas zaprowadzić na manowce. I przynieść więcej szkody niż pożytku.

 

źródła:
–  Introducing Neuroeducational Research: Neuroscience, Education and the Brain from Contexts to Practice, Paul Howard-Jones, wyd.Routledge, 2009
– Great Myths of the Brain (Great Myths of Psychology),Christian Jarrett,wyd. Wiley-Blackwell, 2014
– Children’s imitation of causal action sequences is influenced by statistical and pedagogical evidence, Cognition, Volume 120, Issue 3, Pages 331-340 Daphna Buchsbaum, Alison Gopnik, Thomas L. Griffiths, Patrick Shafto

Write a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

pozwól mi płakać ze smutku i krzyczeć ze zranienia

Dziecięce emocje mają w sobie pewnego rodzaju czystość. Jak mały człowiek się smuci- to się smuci. Jak się złości- …

Emocje: ciekawostki, które pomogą ci je lepiej zrozumieć

Emocje to fascynująca sprawa! Dlatego dzisiaj chciałabym podzielić się z wami kilkoma ciekawostkami dotyczącymi świata …

Dziecięce emocje: pięć pułapek, w które najczęściej wpadamy

W tym artykule chciałabym podzielić się z wami najczęstszymi pułapkami, w które możemy wpaść, kiedy przychodzi mierzyć …